Witamy na prywatnej stronie www.Korenkiewicz.PL

 


Wyprawa rowerowa na Litwę i Podlasie


        W dniach 05.07.2008r. - 23.07.2008r.

        Trasa: Ściokła - Giby - Ogrodniki - Veisiejai - Druskienniki - Grutas - Marcinkonys - Troki - Wilno - Kowno - Jurbarkas - Kudirkos Naumiestis - Wyłkowyszki - Visztitis - Kalvarija - Budzisko - Suwałki - Augustów - Ściokła - Białystok - Białowieża - Bielsk Podlaski - Tykocin - Osowiec Twierdza - Goniądz - Sztabin - Ściokła (1.293 km).

        Uczestnicy: Teresa Kociuga, Waldemar Gąsiorowski, Leszek Korenkiewicz.

        Hruskie - już na początku wyprawy musieliśmy schronić się przed deszczem. Burzową noc z piorunami spędziliśmy w Gibach. Następnego dnia ostatni posiłek tuż przed granicą - kibiny z sosem grzybowym i zestawem surówek.

        W drodze do Druskiennik mijaliśmy wiele opuszczonych siedlisk i połacie ugorów. Wiejsieje to urocze miasteczko nad jeziorem, w którym w latach 1885-1887 mieszkał twórca esperantoLudwik Zamenhof.

        Druskienniki - nasze namioty, w których spędziliśmy trzy noclegi. Ten czterogwiazdkowy kemping urządzony został na terenie rozebranej stacji kolejowej i z czystym sumieniem możemy go polecić.

        Cerkiew z 1865 r. ufundowana przez Jekaterinę Kutuzową, wnuczkę napoleońskiego dowódcy. Po Niemnie kursują stateczki, chociaż teraz ich nie widać. Jesteśmy w części uzdrowiskowej Druskiennik, gdzie spotykamy wielu rodaków.

        Następnego dnia ścieżką rowerową jedziemy do Gruty. W 2001 r. utworzono tutaj unikatowy park - Muzeum Rzeźby Sowieckiej. Spotkanie po latach z twórcą komunizmu. Takie posągistoją już tylko tutaj.

        Park cieszy się dużym powodzeniem turystów. Muzyka z okresu wojennego, komsomolskie stroje obsługi, zasieki z drutu kolczastego, wieżyczki obserwacyjne i makiety żołnierzy z pepeszami oddają nastrój tamtego okresu. Zbiory liczą około 170 eksponatów.

        Podróż do Marcinkonys (ok. 40 km) była w deszczu. Po drodze nie spotkaliśmy prawie żadnego samochodu. W budynku dworca przebieramy się w suche rzeczy. Pociągi z Wilna kończą tutaj swój bieg - tory do Białorusi zostały rozebrane.

        Takim pociągiem trzeciej klasy jedziemy do Starych Trok i po kilkunastu kilometrach docieramy do kempingu położonego po drugiej stronie jeziora, skąd mamy piękny widok na zamek w Trokach. Spędzamy tutaj trzy kolejne noce.

        Do Wilna wybraliśmy się rowerami. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Ostrej Bramy i krążyliśmy po mieście cały dzień, ale to za mało, żeby go poznać. Musimy tu jeszcze wrócić w przyszłości.

        Dzięki rowerom z łatwością dotarliśmy też do kościoła Św. Piotra i Pawła oraz na Rosę.

        Bocianom nie przeszkadza oparta o dach drabina. Ptaków tych jest tutaj sporo. W miejscowości Rykantai odwiedzamy kościół Św. Trójcy, dawny zbór kalwiński. Niestety ten cenny zabytek możemy podziwiać tylko z zewnątrz. Obok znajdują się dwa cmentarze.

        Lentvaris to dawna posiadłość rodu Tyszkiewiczów. Ten zdewastowany budynek to przedwojenna kawiarnia Riwiera. Zostało też wiele innych budynków oraz małej architektury parkowej z tamtego okresu, niestety w opłakanym stanie.

        Kościół na terenie posiadłości z daleka prezentował się pięknie, dostęp do niego był niestety niemożliwy (płot z ochroną). Po prawej typowa uliczka w miasteczku.

        Z Lentvaris do Trok wiedzie wygodna ścieżka rowerowa. A to już zamek w Trokach nad jez. Gawle. Po przeciwnej stronie jeziora leży nasz kemping.

        Widok na pałac Tyszkiewiczów w Zatroczu od strony zamku w Trokach. Pałac wydaje się być blisko, ale żeby do niego dotrzeć, musieliśmy pokonać wiele kilometrów. Jak widać jest w remoncie i w otoczeniu wspaniałego parku będzie wyglądać wspaniale.

        Nadszedł czas wyjazdu, pogoda piękna, a na trasie do Kowna było wiele możliwości, żeby chwilę odpocząć. Jechaliśmy główną trasą A1 z szerokim i bezpiecznym poboczem (106 km).

        Rozbijając namioty na terenie jachtklubu nad Morzem Kowieńskim zapomnieliśmy nawet zdjąć kamizelki. Widok na Klasztor Kamedułów w Pożajściu niedaleko naszego kempingu - jednym z najwybitniejszych zabytków architektury na Litwie, ufundowany przez Paców.

        Zwiedzanie Kowna rozpoczynamy od pięknie położonego nad Wilią zamku.

        Kościół Św. Jerzego dopiero czeka na swój remont. Za czasów Związku Radzieckiego przechodził różne koleje losów. A pomniki nadal są okazałe.

        W ratuszu zwanym Białym Łabędziem śluby odbywają się na okrągło. Nieopodal Placu Ratuszowego znajduje się Dom Perkuna - symbol miasta.

        Aleja Wolności i widoczny kościół Św. Michała Archanioła. 13-go, więc pada, ale tylko przez chwilę, a na szczęście w pobliżu był wiadukt.

        Synagogę Chóralną ponownie otwarto w połowie lat 90-tych. Kościół Zmartwychwstania ma imponujące rozmiary. Jego wieżę wykorzystywano jako maszt radiowy do 2004 r.

        Do kościoła Zmartwychwstania można dojechać 140-metrową kolejką w dwie minuty. Wybudowano ją w latach 30-tych XX w. Po prawej pomnik Witolda Wielkiego z 1990 r. obok Rady Miejskiej przy Alei Wolności.

        To jest żółw, który zaprasza do odwiedzenia Muzeum Zoologicznego. Meczet jest jednym z przykładów bogactwa kultur i religii w Kownie.

        Namioty zwinięte - czas odjeżdżać. Jeszcze nie pada, ale będzie. Mieliśmy szczęście - przed potężną ulewą chroni nas budka autobusowa.

        Deszczowo jest przez większość trasy. Od Vilkii do Jurbarkas jedziemy wzdłuż Niemna. Na około 60-kilometrowym odcinku podziwiamy piękne widoki, niestety jest deszczowo, a w twarz dmucha nam silny wiatr. Mamy jednak na tyle siły, aby wdrapać się na skarpę i zwiedzić zamki w Czerwonym Dworze, Poniemuniu i Raduniu. Założycielem zamku w Poniemuniu był Ulrich von Jungingen (ten spod Grunwaldu).

        Valenciunai - tu musieliśmy rozbić namioty na prywatnej posesji, bo w tej okolicy brak jest pól namiotowych. Obok zdjęcie z przemiłymi i gościnnymi gospodarzami.

        Sintautai - kościół i kapliczka. Aż trudno uwierzyć, że tutaj niedawno był komunizm i władze niszczyły obiekty sakralne.

        Po drodze często mijaliśmy dawne kołchozy i charakterystyczne budynki gospodarcze. Jak widać pogoda znów jest piękna. Grażiskai - to już niedaleko do Puszeli koło Visztytis, gdzie zatrzymamy się na dwa dni.

        Na kempingu w Puszelach było prawie pusto, czyżby dlatego, że to początek tygodnia? Pole namiotowe leży nad jeziorem, przez które przebiega granica z Rosją. Obok malownicze domki kempingowe.

        Dookoła cisza i spokój, woda w jeziorze czyściutka, aż trudno uwierzyć, że to prawie środek Europy.

        Z kempingu do Visztytis jest około 6 km. To małe miasteczko tuż przy granicy z Rosją ma swój urok. Spotykane przez nas przydrożne krzyże to przeważnie dzieła sztuki. Jutro kończy się nasz pobyt na Litwie.

        A to już Polska tuż za przejściem granicznym w Budzisku i przed zajazdem w Puńsku (tutaj językiem urzędowym jest również Litewski). Dopiero tutaj mogliśmy zjeść kartacze.

        Kolejny postój w Wigrach tuż obok Klasztoru Kamedułów.

        Krzywe - przed siedzibą Wigierskiego Parku Narodowego i przy śluzie na Kanale Augustowskim w Augustowie.

        Odpoczynek nad jeziorem Sajno w Sajenku i namiot Waldka w Ściokle.

        Z Jastrzębiej do Białegostoku pojechaliśmy pociągiem, a dalej "na kołach" przez Trześciankę, Narew, Hajnówkę do Białowieży. W Krainie Otwartych Okiennic rozpadało się…

        Kościół i cerkiew w Narwi. Po dotarciu do Białowieży znowu wyjrzało słońce, więc jest okazja, żeby wszystko wysuszyć.

        Białowieża kojarzy się z Białowieskim Parkiem Narodowym, najstarszym z polskich parków narodowych, bo utworzonym już w 1947 r. Obok budynek dyrekcji parku z wieżą widokową i Muzeum Przyrodniczo-Leśnym.

        Wczesny i mokry poranek we wsi Tołcze koło Białegostoku. Wyruszyliśmy wcześnie rano, żeby się trochę ogrzać. Narew o tej porze dnia jest jeszcze bardziej piękna. Jest to jedna z tych unikatowych w skali europejskiej rzek, która płynie w wielu korytach. To jedno z nich.

        W Kurowie mieści się dyrekcja Narwiańskiego Parku Narodowego. Przy takiej informacji jesteśmy prawie pewni, że nie zabłądzimy.

        W tym pałacyku obok dyrekcji mieści się również muzeum parku. A to już rynek w Tykocinie i pomnik Stefana Czarnieckiego. W głębi kościół Św. Trójcy.

        Zamek w Tykocinie odbudowywany jest od podstaw. Jadąc wzdłuż Narwi w kierunku ujścia Biebrzy spotykamy stado owiec. Poprosiłem pastuszka o zrobienie zdjęcia. (Sam nie chciał się sfotografować).

        Droga w Biebrzańskim Parku Narodowym ciągnęła się kilometrami. Krajobraz prawie się nie zmieniał. Oaza ciszy i spokoju, chociaż Biebrzy stąd nie widać. Na polu namiotowym w Osowcu - Twierdzy byliśmy jedynymi mieszkańcami.

        Chwila odpoczynku na przystanku autobusowym przy drodze Goniądz - Suchowola. Tutaj skręcamy w lewo w kierunku Biebrzy. Po przejechaniu przez most w Dolistowie Starym znowu jesteśmy w parku narodowym.

        W tej okolicy droga biegnie tuż przy rzece. Jazda taką trasą to prawdziwa przyjemność. Warto było pokonać szereg trudności dla takiej chwili. Śluza w Dębowie - to tutaj Kanał Augustowski ma swój początek.

        Nasza wyprawa zbliża się do końca. Docieramy do wsi Ściekła i następnego dnia samochodem wracamy do Bydgoszczy. Przejechaliśmy 1.293 km.

Opracował Leszek Korenkiewicz